?Właśnie wjeżdżasz do lojalistycznej zatoki tygrysów? ? taki napis widzę przed sobą. Proszę Paula by minął tablicę i wjechał w głąb dzielnicy. Robi to, lecz niechętnie. Paul to katolik i Irlandczyk czystej krwi. W tym miejscu natomiast wszędzie daje się zauważyć brytyjskie flagi. Dzieci bawią się na ulicach, ale obok nich stoi wysoki mur. Mur oddziela protestancką część Belfastu od katolickiej. Wiele lat temu pierwsza grupa społeczna wybudowała sobie właśnie taki mur. Jeszcze nie tak dawno ludzie walczyli zacięcie o wolność jednostki. Jedni narażali życie by wydostać drugich z gett. Natomiast w latach 60-tych Brytyjczycy sami zamknęli się w getcie. Otoczyli murem i odseparowali od świata. W dodatku zrobili to dobrowolnie.
Podobno wybudowanie muru miało służyć bezpieczeństwu, lecz to tylko tłumaczenie. Patrzę na ten mur, dokładnie 16 lat po zawarciu rozejmu pomiędzy IRA, a Armią Brytyjską. Domy w pobliżu muru mają zabezpieczone okna. Tylko dlatego, że protestanci i katolicy wciąż lubią wzajemnie obrzucać się kamieniami. Ci pierwsi robią to, bo uważają się za lepszych. Ci drudzy robią to, ponieważ wciąż chcą wierzyć, że drzemie w nich duch walki. Ale to dzieci. Wszystko tylko małe dzieci, które przecież kiedyś dojrzeją i przestaną tak robić. Wtedy nie będzie już takich sytuacji. Ludzie po prostu będą mijać się na ulicach i nie zauważać siebie nawzajem. To wszystko.
– Paul, powiedz mi proszę, dlaczego protestanci wciąż darzą was taką antypatią.
– Wiążą nas z IRA. Poza tym oni wciąż nie uznają naszej odrębności. Uważają, że Belfast powinien być protestancki ? Irlandczyk wzdycha.
– Wyjeżdżamy ? wyciskam z włosów wodę, bo pogoda jest typowo wyspiarska. Raz świeci słońce, a raz leje deszcz. Piętnaście minut później jesteśmy już w katolickiej dzielnicy. Divis Flat. Miejsce, które zostało uznane przez Armię Brytyjską za najbardziej niebezpieczne w Belfaście. Brytyjczycy w czasie konfliktu założyli sobie tutaj bazę, na dachu najwyższego z budynków. Niezłe posunięcie. Nie dość, że widać stąd całe miasto, to jeszcze mogli pozwolić sobie na kontrolowanie żyjących lokalnie republikanów.
– Ten napis oznacza, że nie będzie tu już więcej przeszukań i kontroli osobistych ? Paul nagle przerywa mi robienie zdjęć. I zaczyna mówić. Tak jakby przed chwilą przeczytał moje myśli i rozgryzł pytanie, które w tych myślach zadałam.
– Rozumiem, że w czasie konfliktu było to standardem. Niech zgadnę. Szukali bomb i broni przy działaczach IRA oraz ich rodzinach ? próbuję zrozumieć meritum tematu.
– Szukali i znajdywali. Jednak działacze IRA nie lubili gdy ktoś nimi pomiatał. Oponowali. Wielu ludzi zginęło. Tu, i w innych miejscach.
Odwracam wzrok ku muralom. ?Każdy ma prawo do bycia nieprześladowanym? do bycia bezpiecznym z dala od wojny? do prywatności? do bycia szczęśliwym? do grania w piłkę.? Przekaz jest naprawdę prosty. Robię szybkie zdjęcie, ponieważ pogoda znowu nie rozpieszcza. Krople deszczu spływają mi po twarzy. Paradoksalnie, przypominam sobie w tym momencie pewien upalny dzień w Palestynie.
– Co myślicie o sprawie palestyńskiej?
– Katolicka część Belfastu ją popiera. Kojarzy się nam z własną sytuacją sprzed lat. Sama wiesz? mur, żołnierze na każdym kroku, próba stawiania oporu, więźniowie polityczni?
– ?KAT? ? uśmiecham się, choć to nie jest to temat do żartów. Zwyczajnie widzę ten skrót po raz setny w ciągu jednego dnia i po prostu wiem, że znów wjechaliśmy do dzielnicy protestanckiej. Skrót ?KAT? oznacza dokładnie ?Kill All Taigs?. Tłumacząc na język polski: ?Zabić Wszystkich Katolików?. Pełno tu tych skrótów. Na murach, na ulicach, a nawet przy szkołach. Kiedyś groźby były imienne. Od roku 1998 groźby imienne stały się jednak karalne. Dzisiaj mamy już tylko ?KAT? i ?KAH?. ?Kill All Huns? oznacza ?Zabić Wszystkich Protestantów?. Oczywiście, groźby nie są jednostronne.
– Możemy ruszać dalej ? zamykam za sobą drzwi czarnego Audi. Paul przyciska pedał gazu i pędzimy przez kolejne dzielnice. Mijamy wzgórze, na którym widzę ogromny napis ?Yes yes Catalonia?. Taki w hollywoodzkim stylu. Wyraża on poparcie Irlandczyków wobec sprawy Katalonii, która czuje się odrębnym państwem i chciałaby uniezależnić się od Hiszpanii.
Tego dnia wszystko staje się dla mnie naprawdę proste. Zanim przyjechałam do Belfastu, naprawdę dużo czytałam o historii tego miasta i konfliktach, które miały tu miejsce. Gdy jestem tutaj, obraz się dopełnia. Minęło tak wiele lat, ale zmieniło się tak niewiele. Pokój zawarto 16 lat temu, lecz część ludzi wciąż żyje w swoim lojalistycznym getcie.
Zamknięci na świat, nie widzą tego co jest po drugiej stronie muru.
Belfast, Irlandia Północna, listopad 2014. fot. Patrycja Borzęcka / ? Patrycja Borzęcka
Wow, fantastyczny tekst. Nie wiedzialem o tym murze, zawsze uwazalem, ze takie rzeczy to po 1989 roku tylko w Izraelu… A propos bohaterow tego tekstu, to tez uwazam, ze Palestynczycy zostali oskubani;)
Każdy ma prawo do bycia nieprześladowanym? do bycia bezpiecznym z dala od wojny? do prywatności? do bycia szczęśliwym? do grania w piłkę.? Szkoda, że tak wielu ludzi nie jest w stanie tego zrozumieć. :(
Pozdrawiam. A.
Pierwsza myśl po przeczytaniu tekstu dokładnie taka sama jak to, co napisał Piotr…
Żaden mur nie miał chyba w historii pozytywnych skutków, krótko czy długoterminowych…
Tu sytuacja nie ma sie inaczej niestety,
pzdr