Kijów, Ukraina, luty 2016.
– Wiesz Patrycja… mi się wydaje, że Rosjanie mają własną wersję wydarzeń, która nie podlega najmniejszej dyskusji. Gdy próbuję opowiedzieć im swoją wersję Majdanu, to nie chcą słuchać. Nawet ci, których tutaj w ogóle nie było ? mówi mi znajoma rewolucjonistka z Majdanu, z którą spotykam się się jeszcze przed wyjazdem do Moskwy. Znajdujemy w naszym ulubionym barze „Dwie Gęsi”. W tym samym barze, w którym ona wraz z przyjaciółmi ogrzewała się podczas rewolucji, w trakcie najbardziej chłodnych dni protestów. Przełykam trochę ukraińskiej zupy i spoglądam na Kreszczatik, zawieszając swój wzrok na dawnym Budynku Związków Zawodowych. Dokładnie dwa lata temu został on doszczętnie spalony i zginęło w nim wiele osób. Wzdycham po cichu i wracam do rozmowy.
– Widzisz… tak to zwykle jest, że ludzie, którzy nie byli i nie widzieli, zawsze wszystko wiedzą najlepiej. Nie zmienisz tego – śmieję się w głos, bo wiem doskonale o czym mówi – ale spróbuję o tym porozmawiać z osobami, które mam spotkać w Moskwie. Rosja to ogromny naród. Może nie wszyscy mają takie same podejście.
– Porozmawiasz z nimi o Majdanie i polityce zagranicznej? Słyszę zdziwienie, ale i nadzieję w jej głosie.
– Zawsze warto spróbować. Spotkamy się ponownie po moim powrocie i ci wszystko opowiem – kolejne godziny lecą już bardzo szybko. Rozmawiamy o tym, co się zmieniło na Ukrainie, od czasu naszego ostatniego spotkania w Kijowie, a także o zwykłych prozaicznych sprawach dotyczących życia codziennego. Nim się spostrzegam jest już ranek, a ja mam się spakować i wsiąść do autobusu, jadącego do Moskwy.
Kijowski Majdan w lutym 2016.
Moskwa, Rosja, kilka dni później.
– Nie popieramy z mężem wojny na Ukrainie. Na temat samego Majdanu nie mamy zdania. Nasza telewizja publiczna sieje propagandę, więc staramy się jej nie oglądać. Ale myślimy, że ukraińska telewizja tak samo manipuluje ludźmi. Julia stawia przede mną kubek z kawą. Jest zimny, lutowy poranek w Moskwie.
– Chcesz trochę mleka?
– Jasne, dziękuję. Czy wysłuchalibyście jednak historii Ukrainki, która była tam przez wszystkie dni i brała czynny udział w rewolucji? – dolewam trochę mleka do kawy i podnoszę kubek w kierunku ust.
Mieszkańcy Moskwy tańczyli w centrum miasta i po kilkunastu minutach fotografowania, zaprosili mnie do wspólnej zabawy.
– Dlaczego nie? Przecież wysłuchać się powinno zawsze. Nie oznacza to, że musimy od razu we wszystko wierzyć. Ale warto znać różne punkty widzenia – Julia uśmiecha się ze szczerością, jednak jej mąż ciągle milczy.
– A co na to Siergiej? Co w ogóle myśli na temat polityki rosyjskiej? – patrzę już tylko w kierunku wysokiego mężczyzny, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami i obojętnym spojrzeniem.
– Staram się nie myśleć. Mam świadomość, że w moim kraju nie ma wolności. Przede wszystkim brakuje tu wolności słowa. Od kilku lat rząd zmienia konstytucję, coraz bardziej na naszą niekorzyść. Nie wolno nam robić demonstracji bez rządowego zezwolenia. Nie wolno nam krytykować rządu. Pewnie wiesz co się stało z zespołem Pussy Riot… – pomimo ciężkiego tematu twarz Rosjanina pozostaje obojętna.
– Wiem… dziewczyny weszły do soboru Chrystusa Zbawiciela i zaśpiewały tam piosenkę pod tytułem „Bogurodzico, przegoń Putina”. Zostały za to aresztowane i osadzone w więzieniu. Słyszałam, że w wielu krajach odbyły się protesty i nawet organizacja Human Rights Watch sprzeciwiła się zbyt wysokiemu wymiarowi kary – przypominam sobie jak rozmawiałam o tej sytuacji ze znajomą Ukrainką.
– Były setki protestów. Najgorsze jest to, że kobiety osadzono w więzieniu pod pretekstem obrazy uczuć religijnych, a tak naprawdę chodziło tylko o krytykę władzy – Siergiej wtapia wzrok w swoje dłonie.
Plac Czerwony w Moskwie. Po lewej stronie znajduje się sobór Chrystusa Zbawiciela, w którym odbył się kontrowersyjny koncert zespołu Pussy Riot.
– I nic z tym nie zrobicie? Dlaczego pozwalacie na to władzy? – wyrzucam z siebie bardzo bezpośrednie pytanie.
– Na pewno słyszałaś, co się stało z Borisem Niemcowem. Mamy dzisiaj 27 lutego. To ciekawy zbieg okoliczności, że został on zamordowany dokładnie rok temu. Jeśli wiesz co mam na myśli…
– Chyba rozumiem. To był człowiek organizujący protesty przeciwko władzy Putina, przeciwnik aneksji Krymu przez Rosję, działacz demokratyczny, opozycjonista i obrońca praw człowieka. I został zastrzelony w niewyjaśnionych okolicznościach – to rzeczywiście dawało do myślenia.
– Właśnie tak.
– Ale może gdyby wszyscy się zjednoczyli? – zadaję kolejne niewygodne pytanie.
Moskiewskie metro wciąż pamięta dawne czasy.
– Ja sam nie myślę w ten sposób. Jestem prostym człowiekiem. Chcę tylko mieć pracę, godne życie i żeby moja rodzina była bezpieczna. Staram się nie myśleć zbyt dużo o polityce.
– Tak jest w przypadku większości naszych znajomych – wtrąca Julia – starają się o tym wszystkim nie myśleć i zwyczajnie żyć. Ja sama doskonale wiem, co się dzieje. Wiem, że Putin to tyran. Ale się go boję.
– Julio, jesteś osobą wykształconą i mieszkającą w Moskwie. Na pewno sytuacja nie jest taka sama w każdym zakątku kraju. Dużo podróżujesz i znasz Rosję jak własną kieszeń. Co mogłabyś więcej na ten temat powiedzieć? To przecież bardzo zróżnicowane państwo – usiłuję dowiedzieć się, jak może wyglądać sytuacja w innych miejscach.
– To prawda. Rosja jest bardzo zróżnicowanym krajem. Nie ma jednej Rosji. Rosji jest kilka i w zależności od położenia geograficznego, będzie ona inna. Wiesz… przykładowo na Syberii żyją głównie ludzie prości. Oni często nawet nie wiedzą co się dzieje. Nie wszyscy kończą tam podstawową edukację, bo we wczesnym wieku muszą zająć się polowaniem na zwierzęta i wykarmieniem rodziny – Julia wydaje się być przejęta.
– Więc żyją z dnia na dzień i nie mieszają się w wielkie sprawy polityki?
– Często nic nie wiedzą. Inni wiedzą, ale jest to im obojętne. Chcą tylko upolować niedźwiedzia. Żyjąc w tajdze, nie ma dla nich znaczenia kto rządzi i w jaki sposób.
– Ale są też na pewno tacy, którzy oglądają telewizję publiczną.
– Pewnie! Jest ich mnóstwo. Jest bardzo dużo ludzi, którzy wierzą w każde słowo, które zostanie tam powiedziane. Jest sporo takich, którzy rzeczywiście uważają, że wszelkie prowadzone przez Putina wojny, są ku chwale Rosji i są wyrazem patriotyzmu. Jak widzisz… tego się nie da… – Julia zaczęła szukać odpowiednich słów w języku angielskim.
Przy stoiskach z pamiątkami, dość często pojawia się wizerunek Putina.
– …objąć w prosty sposób umysłem – pomogłam jej.
– Tak, o to właśnie mi chodziło. Ale proszę, zakończmy już ten temat. To wszystko jest bardzo smutne, a ja powiedziałam ci już, co wiedziałam.
Dzielnica biznesowa Moskwy ukazuje zróżnicowanie Rosji, także pod kątem ekonomicznym.
Kijów, Ukraina, marzec 2016.
– Myślałam, że ta rozmowa będzie trudniejsza – znowu siedzę ze znajomą Ukrainką w barze „Dwie Gęsi” i jem ukraińską zupę.
– Też tak myślałam, ale jak widać ludzie są bardzo różni – urywam kawałek chleba.
– To całkiem dobra wiadomość. Jestem pozytywnie zaskoczona. Jaka jest twoja ocena Rosjan po pobycie w Moskwie?
– Cóż, mogę powiedzieć ci tylko o czysto subiektywnych odczuciach. Nie mnie oceniać ludzi. Spotkałam zarówno takich, z którymi tańczyłam na scenie w centrum miasta i śmiałam się radośnie. Spotkałam też takich, którzy nie odpowiedzieli mi nic, gdy próbowałam spytać o drogę.
– To jakie masz odczucia?
– Że to wszystko cholernie skomplikowane. I że nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka.
Stacja kijowskiego metra obok Majdanu, tętni życiem.
Imiona bohaterów zostały zmienione ze względu na ich bezpieczeństwo i możliwość ewentualnych represji.
Hej! Bardzo ciekawe zestawienie dwóch punktów widzenia – i zgadzam się w zupełności, im więcej opinii o Majdanie słyszę `(ze wszech stron) tym bardziej to wszytko wydaje mi się skomplikowane. Maleńka uwaga organizacyjna – cerkiew z kolorowymi kopułami na jednym z Twoich (przepięknych zresztą!) zdjęć to Sobór Wasyla Błogosławionego, który nie jest już czynnym kościołem, ale dalej jest otwarty dla zwiedzających. Chram Chrystusa Zbawiciela to ogromny biały gmach na stacji metra Kropotkinska, nieco na południowy zachód od Placu Czerwonego (jeżeli obeszłaś Kreml dookoła to nie mogłaś go nie zauważyć :-) ). Odbudowano go dopiero niedawno, za tak zwanego Sojuza był tam basen – to tak niesamowicie dziwaczny nie budynek nawet, a fenomen! W głowie się nie mieści.