Mieszkam i pracuję na Karaibach już drugi miesiąc. Jestem tutaj fotografem, a fotografią zajmuję się około dwunastu lat. W tym roku skończyłam magisterskie studia dziennikarskie. Po studiach zdecydowałam się wyemigrować na Karaiby, które były moim marzeniem już od dzieciństwa.
Ostatnio dostaję coraz więcej zapytań, jak znalazłam się na Dominikanie, oraz co zrobić, aby samemu przeprowadzić się na wyspy marzeń.
Przekroczyć własne granice
Gdy ludzie pytają mnie, jak wyemigrować na Karaiby, zazwyczaj skupiają się na samym znalezieniu pracy. Jest to pewnego rodzaju wyzwanie, ale wcale nie największe wyzwanie. Największym wyzwaniem, jest umiejętność przekraczania granic własnego komfortu. Umiejętność zostawiania za sobą wszystkiego, co było nam do tej pory znane, bezpieczne, zrozumiałe. Znalezienie pracy to natomiast formalność, którą jest w stanie dopełnić każdy, kto ma w sobie wystarczająco dużo umiejętności, pracowitości i ambicji. Prawdziwym powodem, dla którego ludzie nie spełniają marzeń, jest jednak strach. Strach przed porażką. Bo może mi się nie uda? Strach przed zostawieniem najbliższych. Bo może będę czuć się samotnie? Strach przed nowymi warunkami. Bo może się w nich nie odnajdę? Strach przed przekraczaniem granic własnego komfortu. Komfortu, do którego tak bardzo przywykliśmy, że czasem nie jesteśmy już w stanie odciąć trzymającej nas liny. I choć marzymy o dalekich lądach, to nawet nie potrafimy wypłynąć z portu. Ponieważ wypłynięcie z portu oznacza ryzyko. Oznacza narażenie siebie na sztormy, na samotność, na wątpliwości. Musimy jednak pamiętać, że ta sama lina, która zapewnia stabilność naszej łodzi, również ją ogranicza i sprawia, że cały czas stoi ona w miejscu. Ponieważ statek, który nigdy nie narażał się na sztormy oraz burze, nigdy też nie dopłynął do nowej ziemi. Każda nowa przygoda wymaga od nas, abyśmy zostawili za sobą wszystko i dali się ponieść nieznanemu.
Zbudować życie od nowa
?Nieznane? nas ekscytuje i przeraża jednocześnie. Zazwyczaj czujemy się podekscytowani myślą, że moglibyśmy wyjechać na inny kraniec świata i prowadzić tam życie, które znamy głównie z amerykańskich filmów. Czujemy się podekscytowani myślą, że moglibyśmy zostawić zimną Polskę i zamieszkać w karaibskim raju. Ale z czasem pojawiają się wątpliwości, które niektórych zatrzymują przed osiągnięciem marzeń. Bo jeśli zdecydujemy się na emigrację, będziemy musieli przekroczyć większą granicę niż ta, która jest tylko współrzędną geograficzną. Będziemy musieli zostawić naszą rodzinę i przyjaciół. Będziemy musieli mówić w innym języku, żyć w innej kulturze, szanować inne zwyczaje. Będziemy musieli zawierzyć i zaufać nowemu miejscu.
Będziemy musieli zbudować nasze życie od nowa.
Czy będzie warto?
Czy będzie warto? Tego nikt nam nie zagwarantuje. Jednak jest wielka szansa, że tak. Możliwe, że nasza łódź dopłynie do raju i zdobędziemy wszystko, czego pragnęliśmy. Ale możliwe też, że rozbije się o klif, a my zostaniemy rozbitkami. Emigracja nie jest zakupem w Media Markt i nikt nie da nam na nią gwarancji. Dlatego tak często poddajemy się już na wstępie. Często wybieramy produkt, który jest trochę gorszy, ale przynajmniej ?z gwarancją?. Często po prostu brakuje nam odwagi, bo społeczeństwo wmówiło nam, że odwaga jest w życiu niepotrzebna. Potrzebny jest bardziej bezpieczny kąt i labrador czekający zawsze przy kominku. I jeśli tylko ten labrador sprawia, że jesteśmy szczęśliwi, to wygraliśmy nasze życie. Ale co jeśli nie? Może wtedy warto byłoby zaryzykować i sięgnąć po to, czego w głębi duszy pragniemy?
Ja myślę, że zawsze jest warto. Nawet jeśli się nie uda, to będzie warto. Bo zdobędziemy cenne doświadczenie, którego inaczej byśmy nie mieli. Każda rzecz czegoś nas uczy i każdą można wykorzystać. Każda porażka czyni nas lepszymi i pełniejszymi ludźmi. Nawet rozbitkowie, którzy stracili wszystko, często potrafili obrócić to na swoją korzyść. Pisali później o tym książki i sprzedawali swoje biografie do Hollywoodu. Rzeczy, które zrobimy ze swoimi porażkami, to tylko kwestia naszej siły charakteru. Mogą nas sprowadzić w dół lub pociągnąć do góry.
Wszystko zaczęło się od Iranu
Sama przekraczałam granice własnego komfortu wielokrotnie. I choć robiłam to dużo razy, to największym wyzwaniem był dla mnie samotny wyjazd do Iranu. Wtedy to miejsce jeszcze nie było zbyt popularnym kierunkiem. Miałam jednak informacje od znajomej Iranki, że jest to kraj bezpieczny, niezwykle przyjazny, fascynujący. Oczywiście media mówiły zupełnie co innego, a znajomi odradzali podróż. Zdarzały się nawet osoby, które były przekonane, że zostanę tam zamordowana. Tyle rozbieżnych punktów widzenia. Przyznaję, że bałam się, miałam mieszane uczucia, serce biło mi trzysta razy na minutę. Ale mimo wszystko postanowiłam pojechać i zawierzyć temu, co powiedziała mi znajoma Iranka. I była to jedna z najlepszych decyzji mojego życia.
Szybko wróciłam tam drugi raz. I nawet tutaj, na Karaibach, jeszcze tęsknię za Irańczykami. Moje doświadczenia najbardziej oddaje tekst, który napisałam po swojej pierwszej podróży: Mój Iran.
Dzisiaj myślę, że gdybym wtedy nie pojechała do Iranu, być może też nie wyjechałabym samotnie na Karaiby. Być może bałabym się nieznanego. Być może straciłabym tę niesamowitą szansę tylko z powodu strachu.
Wyjazd do Iranu dał mi natomiast świadomość, że w świecie zawsze znajdą się dobrzy ludzie, którzy nam pomogą i się nami zaopiekują. Wszędzie możemy znaleźć przyjaciół i bratnie dusze.
Wyjazd do Iranu był dla mnie efektem motyla. Zmienił moje podejście do życia. Nauczył mnie, że bardziej warto podążać za głosem własnego serca niż za głosem innych ludzi.
I dlatego znalazłam się tutaj. Na Karaibach. Wśród rajskich plaż, niebieskiego nieba i lazurowej wody. Podpisałam jeszcze w Polsce kontrakt jako fotograf, spakowałam się i wyjechałam.
Witam
Mam na imię Władek i mieszkam obecnie w Koszalinie. Przepraszam, że w tym pierwszym kontakcie nie będę się rozpisywał o mnie, ani o szczegółach mojego pomysłu na moje Karaiby, ponieważ nie wiem, czy będziesz w stanie mi pomóc lub doradzić.
Mój pomysł.
Przyjaciel z Londynu, który ma żonę z pochodzenia Karaibkę z Montserrat namawia mnie na wyjazd. Sami uciekają co rok zimą z Londynu. Ja natomiast choruję na ciepłe kraje. Już chciałem w kwietniu 2019 zamieszkać w Hiszpanii, no i masz babo placek – Covid 19 ! Z Karaibami na ten czas też nie wiadomo jak będzie, bo w każdym kraju jesteśmy obecnie na etapie szczepień. Załóżmy jednak, że za pół roku będzie możliwość wylotów i pobytu na Karaibach, to w tym pół roku chciałbym przygotować się na tą decyzję.
Na Karaibach chciałbym wziąć w dzierżawę grunt i prowadzić Farmę owocowo/warzywną, na której oprócz sprzedaży hurtowej byłoby przetwórstwo ( soko – warzywna dieta/terapia)w tym Internetowa sprzedaż (apteka/naturoterapia). Chcę wykorzystać popularny temat Bio/Eco. Zaznaczam, że nie musi to być Montserrat, chociaż być może pomogłoby to w urzędowych sprawach, bo Yvonne jest tam urodzona, ale za to problem dla mnie Polaka, bo Anglia nie należy do UE.
W tym celu potrzebuję kontaktu z osobą lub grupą osób, aby kontynuować ten temat. Proszę o odpowiedź, czy temat jest na tyle ciekawy, aby mnie połączyć kimś ? Pozdrawiam. Władysław.
ufff, dnia zabraknie by wszystko przeczytać. :-) świetnie piszesz :-)
Dzięki wielkie Damian! Można zawsze rozłożyć czytanie na kilka dni… :)