Wschodnia Jerozolima, lipiec 2014 roku.
– Ramallah? Spokojnie, możesz jechać. Jest bezpiecznie – arabski sprzedawca uśmiechnął się szeroko. Mimo to postanowiłam zapytać o zdanie również izraelskich żołnierzy.
– Palestyna? Kiepski wybór. Słyszałaś o porwaniu tych nastolatków? – dobrze zbudowany mężczyzna w mundurze khaki przejawiał nieco odmienną opinię.
– Tak, ale nie ma co popadać w paranoję. Myślę, że?
– Moja droga, powiem ci jedno. Daj sobie spokój z Palestyną.
– Naprawdę?
– Na twoim miejscu zostałbym tutaj.
– No dobrze. Uśmiechnij się.
– Słucham? – usłyszałam zdumienie w jego głosie. Powiązane z nutą oburzenia.
– No już. Chyba nie chcesz źle wyjść na zdjęciu? – nie mogłam uwierzyć, że naprawdę się uśmiechnął. Mój skromny żart przerodził się w serię fotografii.
– Zostaniesz w Jerozolimie? – popatrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem.
Ramallah, dwa dni później.
Szłam główną ulicą Ramallah. Wszyscy przyglądali mi się uważnie. Pośpiesznie skręciłam w nieco mniejszą uliczkę i dotarłam na targ miejski. Zapach przypraw unosił się w powietrzu i delikatnie drażnił moje nozdrza. Wyciągnęłam aparat. Uprzejmie zapytałam sprzedawcę owoców czy mogę zrobić mu zdjęcie.
– Zrób zdjęcie, o tak! Zrób też zdjęcia moim wszystkim przyjaciołom – i nagle straciłam go z oczu. Czarnowłosy mężczyzna wrócił po kilku minutach. W znacznie liczniejszym gronie.
– Skąd jesteś? Holland, tak? – zaraz zbiegły się również dzieci chwytając mnie ze wszystkich stron. Wyciągnęły swoje telefony komórkowe i zaczęły się ze mną fotografować.
– Hej, hej! Pokaż zdjęcia ? zdjęłam aparat z szyi i zaczęłam naciskać przycisk przeglądania zdjęć.
– Patrz, on wygląda jak osioł. Mohammed to osioł ? jeden z dzieciaków spojrzał na mnie z zaciekawieniem ? wiedziałaś o tym? To prawdziwy osioł. Teraz już wiesz.
– Nie przejmuj się ? uśmiechnął się do mnie Nidal, mój nowy znajomy ? dzieci tak mają. Dawno nie widziały człowieka z takim aparatem.
– Niewielu tu ludzi zachodnich, co? – zaczęłam wyciągać wnioski.
– Dużo mniej niż w Izraelu.
– Z powodu wojny?
– Chodź, pokażę ci jak sprzedawać owoce – Nidal zmienił temat – siadaj tutaj. Pewnie nigdy tego nie robiłaś – siadłam na prowizorycznie zrobionym drewnianym siedzisku.
– Ashara shekel, tak? – zaczynałam już łapać. Dziesięć szekli za kilogram melonów. Okej. Dam sobie z tym radę ? ashara shekel! – krzyknęłam głośno. Nastąpiło poruszenie. Wszyscy obecni słysząc zupełnie odmienny akcent odwrócili się w moją stronę. Trzech mężczyzn w kefijach na głowach odeszło od pobliskiego stoiska i podeszło do naszego.
– Dwa melony, trzy banany i… – jeden z nich zaczął składać zamówienie. W tym samym czasie sprzedawcy z naprzeciwka machali do mojego nowego kolegi i wysyłali mu pogróżki. Uśmiechnął się do nich ironicznie. Z nieskrywaną satysfakcją.
– Dobrze ci idzie, niezły interes robisz ? z tyłu mnie siedział brat Nidala. Pakował do siatki liczne owoce. Nie, nie dla klientów. Pakował je dla mnie. To miał być mały upominek. Na tym targu dostałam takich upominków bardzo wiele. Za każdym razem gdy proponowałam opłatę, sprzedawcy oburzali się twierdząc, że to prezent dla wędrowca i nie chcą pieniędzy.
– Odwiedzisz nas wieczorem? Chcemy zaprosić cię na rodzinny obiad – mężczyzna wciąż pakował owoce.
– Nasza matka zawsze robi świetną kolację. Szczególnie w czasie ramadanu. Bądź po zachodzie słońca. Będziemy tu, na targu. Obiecujesz, że będziesz? – obiecałam.
Nie byłam jednak do końca pewna czy dobrze zrobiłam. Wciąż przed oczami miałam historie, o których opowiadali mi niektórzy ludzie. Nie jedź tam, nie rozmawiaj z nimi, a już na pewno nie idź do ich domów. Porwą cię i obetną ci głowę. Możesz być pewna.
Czekałam w umówionym miejscu. Palestyńscy bracia niezwykle ucieszyli się na mój widok. Nie dłużej jak kilkanaście minut później znalazłam się już w salonie, który pełnił także funkcję jadalni. Znajdował się w rzeczywistości na zewnątrz. Od podwórka oddzielały go jedynie zielone płachty z kwiecistym motywem.
– Witaj – od razu rzuciło mi się w oczy, że w tym domu rządzi siostra. Była najbardziej pewna siebie, najbardziej otwarta. Wydawałoby się, że w tradycyjnym, arabskim domu rządzić powinni mężczyźni. Jak widać niekoniecznie. Kobieta co chwilę ganiła swoich braci, a oni naprawdę się jej słuchali. Jedynie żona Nidala, w zaawansowanej ciąży, siedziała w miejscu najmniej widocznym. Nie odzywała się, nie śmiała. Gdy coś mówiła, nie patrzyła w oczy. Zawsze spoglądała w dół.
– To moja matka, najpiękniejsza kobieta na świecie ? Nidal przedstawił mnie kobiecie w średnim wieku. Miała twarz pozbawioną jakichkolwiek emocji. Obok niej siedział trzeci brat.
– Shokran – odpowiedziałam gdy tylko otrzymałam gorące jedzenie i herbatę z miętą. To była prawdziwa uczta dla podniebienia. Czułam jakby moje kubki smakowe dostały najlepszą nagrodę na świecie. Nie miałam pojęcia za co. Może to była rekompensata za te wszystkie falafele, które musiałam jeść przez ostatni tydzień oszczędzając pieniądze w Izraelu. Na śniadanie falafel, na obiad falafel, a na kolację…
– Chciałaś porozmawiać o wojnie – Nidal nawiązał do poprzedniej rozmowy.
– Nie chcieliśmy mówić o tym na targu – wtrącił jego brat chyląc się ku mnie.
– To nasz czwarty brat – spojrzałam na ścianę. Wisiały tam zdjęcia dwóch mężczyzn. Jeden był już leciwy i domyśliłam się, że musi to być głowa rodziny. Drugi wyglądał jeszcze młodo.
– Zabrali go nam… do izraelskiego więzienia. Walczył podczas drugiej intifady. Wciąż mamy nadzieję, że kiedyś do nas wróci.
Rozmawialiśmy o wojnie. I o pokoju. Rozmawialiśmy o tym jak społeczeństwo stara się żyć. Tak zwyczajnie, tak normalnie. Jakby tej wojny nie było. W kraju ogarniętym prawdziwą burzą. Rozmawialiśmy jeszcze długo.
Dawno nie spotkała mnie taka uprzejmość i gościnność.
Obiecałam, że kiedyś tu wrócę.
*Kiedy piszę ten tekst [21 stycznia 2015 roku], ja i moi palestyńscy znajomi wciąż mamy stały kontakt.
Te relacje są dla mnie jak poranna kawa .. Można jej nie wypić, ale wtedy dzień zaczyna się jakoś inaczej.. Dziękuje :)))
To ja dziękuję! Takie słowa dodają mi zawsze sił do działania.
Dobrze opisana historia :) Najpiękniejsze są właśnie takie wspomnienia!
Akcja z melonami – mistrzostwo świata. :D To niesamowite, jakie pomysły mają Arabowie. Ludzie bardzo nie doceniają ich poczucia humoru i inteligencji, zwłaszcza w kontekście relacji biznesowych, na każdym poziomie. Europejczyk mógłby się od nich wiele nauczyć.
bardzo ciekawa historia – często jest tak, że na konfliktach zbrojnych najwięcej tracą zwykli ludzie, których wojna nie interesuje, którzy nie mieszają się w politykę i wierzą w pokój. miałaś okazję doświadczyć prawdziwej bezinteresownej gościnności, o którą w dzisiejszych czasach coraz trudniej.
PS. świetnie się czytało Twój tekst :) zachęcił do kolejnych.
Tak. Niestety cierpią zwykli cywile, którzy są niczemu winni. I o tym właśnie zawsze chcę pisać…
PS. Dzięki, bardzo miło mi to słyszeć! :)
Jakbym czytala powiesc…. Piekna historia, ktora pokazuje, ze to czym karmi nas telewizja, nie do konca pokrywa sie z prawda… Zycze ci powrotu do Twoich palestynskich przyjaciol:)
Piękne historie. A Takie znajomości ponad narodowe mają niesamowitą moc i człowiek potrafią uskrzydla, czyż nie? Podobnie mam z przyjaciółmi z Białorusi i także planuję tam wrócić, chociaż jest tam jak jest;)