W trakcie mojego pobytu w Moskwie pogoda była mieszana i zmieniała się wraz z czasem. Kiedy tylko przyjechałam, miasto było zasypane śniegiem. W niektórych miejscach miałam wręcz problemy z przebijaniem się przez zaspy. Przez dwa następne dni śnieg topniał. Chmury zawisły nad Moskwą i od czasu do czasu wyrzucały z siebie lekki deszcz. Pod koniec wyjazdu zaświeciło słońce. Dzisiaj chciałabym pokazać Wam zdjęcia pochmurno-deszczowe. Te chmury i deszcz, mocno wbiły mi się w pamięć. Bo pomimo niezbyt optymistycznej pogody, życie w stolicy Rosji toczyło się zupełnie normalnie. Tak jakby tych chmur nie było. Ludzie wychodzili na ulicę, spacerowali. Plac Czerwony był pełen życia. Do Soboru Wasyla Błogosławionego ciężko było wejść – tyle osób czekało w kolejce. Ale później udałam się na dalsze krańce Moskwy, do miejsca gdzie stał pewien stary opuszczony sobór… i zaczęłam rozumieć jak wielowarstwowe to miasto. Piękne i brzydkie. Przyjazne i odrzucające. Sympatyczne i mroczne. Takim właśnie je zapamiętałam. Może tkwi w tym jakaś symbolika? Może taka właśnie jest Rosja? Nie wiem. Musiałabym kiedyś wrócić i zostać na dłużej…
Moskwa, Rosja, luty 2016.
Fot. Patrycja Borzęcka / ? Patrycja Borzęcka / www.patrycjaborzecka.com
Skomentuj